czwartek, 28 sierpnia 2014

Rozdział 7 - witajcie Stany!


***Miranda***

Jak on mógł mnie tak perfidnie okłamać? Jak? Ja chyba naprawdę myślałam, że zwykła osoba może związać się z jakąś gwiazdą, cóż. Myliłam się. Tak, to był głupi błąd. Byłam już długo z Harrym i jest mi strasznie przykro, że się rozstaliśmy. Może kiedyś do siebie wrócimy? Tak naprawdę, to nie wiem czy mnie zdradził... Wiem, że udawał związek przed ludźmi, ale czy poza światem medialnym? Nie wiem. Na razie mam dość. Nie będę teraz się go pytała. Kiedyś.
Po nieprzespanej nocy obudziłam się wcześnie, lekko się umalowałam i ubrałam, i razem z walizkami zbiegłam na dół. Harrego nie było. I dobrze. Zostawiłam mu już tylko kartkę:

Cześć Harry
To znowu ja... Jeśli wolisz naprawdę Lottie... Cóż, rozumiem. Nie byliśmy sobie przeznaczeni. Takie rzeczy się dzieję. Nie mam do Ciebie żalu, właściwie to mam - za kłamstwo. Mogłeś mi powiedzieć, choć nie wiem, jak bym to przyjęła... 

Czasu nie cofniemy. Pamiętaj jednak, że nadal istnieję... 
Na zawsze
Twoja Miranda

Po części było to prawdą.. Po części....

***Harry***

Gdy rano się obudziłem nie chciało mi się wstawać. Rzuciła mnie moja dziewczyna. NIE JEST FAJNIE.
Bardzo nie chętnie wstałem z łóżka i zszedłem na dół, siedział tam Niall i Zayn.
- Siemano - rzuciłem.
- Dobry.
- Dla kogo dobry, dla tego dobry....
- Nie przejmuj się...
- Słyszysz się? Straciłem dziewczynę swojego żcyia!
- I mówi to Harry Styles!
- Oh, przymknij się już - nic już nie robią poszedłem się ubrać i po chwili znowu byłem w kuchni. Siedzieli tam już wszyscy.
Zebraliśmy się i pojechaliśmy do studio.
-  Harry! Lecisz do Stanów! Jutro!
- Słucham?
- LECISZ DO STANÓW ZJEDNOCZONYCH. Nie rozumiesz po angielsku?
- Ale po co? I ja, sam?
- A co, niańki potrzebujesz? - prychnął.
- Nie rozumiem. Po. Co?
- Bo Twoja dziewczyna poleciała do Stanów!
- Moja dziewczyna poleciała do Irlandii, Miranda tam mieszka...
- Nie ta, Idioto! - krzyknął Zayn.
- Aha. Więc? Mam polecieć do Stanów, bo Charlotte tam poleciała i?
- Ty Kretynie... Masz z nią polecieć. Tu masz bilet - wręczył mi bilet
- Ona o tym wie?
- Nie. Dowie się na lotnisku.
- Po co ona leci do Stanów?
- Do rodziny.
- To po cholerę tam ja?
- Bo jesteście razem - burknął. - Dalej zasuwać nagrywać!

***Charlottie***

Następnego dnia wstałam prędko, ubrałam się i uczesałam. Nie miałam ochoty jeść nic, więc posprawdzałam, czy wszystko mam spakowane, wszystko odłączone.. Tak, wszystko na swoim miejscu.
Wzięłam walizkę i chciałam zadzwonić po taxówkę, ale pod dom podjechał czarny samochód. Wyszedł z niego Harry. Woo. Co go tu przywiało?
Zadzwonił, a ja chwilę się wahałam, czy otworzyć, czy nie, ale otworzyłam.
- Cześć. Spakowana?
- Co?
- Mówię: cześć i pytam: czy jesteś spakowana?
- Jestem spakowana...
- No to w drogę - przerwał mi zabierając walizkę, która stała obok mnie.
- Harry, o co chodzi!? - krzyknęłam za nim.
- Lecimy do Twojej rodziny.
- Jak to? Powaliło cię?!
- Nie. Ale Paula i Setha, owszem.
- No tak.. To ich pomysł, mogłam się domyśleć... Ale Harry, ja powiedziałam rodzicom, że nie przedstawię ciebie im, bo...
- No to obrót sprawy się zmienił i jednak przedstawisz - znowu mi przerwał i puścił mi oczko. - Wsiadamy - no cóż... Jak ci dwoje coś wymyślą... Nie chcę się stawiać, bo mnie wyleją..
Wsiedliśmy do jego samochodu i chłopak zaczął jechać.
- Jak ci się ukł....
- Dobrze wiesz! - krzyknął. - Rzuciła mnie.
- Może to moja wina?! - oburzyłam się.
- Nie, tego nie powiedziałem...
- Ale miałeś to na myśli!
- Przestań... To nie tak... Ale... Ja naprawdę ją kocham nad życie... Nikogo więcej.
- No to walcz o to miłość. A nie, lecisz ze mną do Stanów.
- Co, ty, muszę lecieć. Nasi menagerowie prawie szału dostali, jak powiedziałem, że nie chcę lecieć.
- Rozumiem... Ale Seth nigdy taki nie był...
- Wiesz... Nikomu tego nie mówiłem, ale wydaje mi się, że oni we dwoje ćpają..
- Nie wykluczam tego. Może masz rację. Oboje chyba się zmienili, Paul mi się wydaję, że też był inny.
- Bo był... Zawsze nas wspierał, wszystko. A teraz, najlepiej by zakończył One Direction i zaczął tworzyć jakiś nowy boysband.
- Nie! One Direction nie ma końca! - krzyknęłam, a ten się zaśmiał.
Dojechaliśmy na lotnisko. Harry zaparkował na jakimś specjalnym parkingu i poszliśmy na główny hol.
Byliśmy pół godziny przed lotem. Trochę za późno, generalnie powinno się być ponad godzinę...
Trochę nas opieprzono, ale w końcu już siedzieliśmy na swoich miejscach. Siedzieliśmy OBOK siebie. Ehmn.. Brawo Paul and Seth .
Po mniej więcej tych 30 minutach samolot zaczął startować.

***Harry***

(Po locie)

Po ponad 9 godzinach lotu, właściwie, to nie wiem ile lecieliśmy, bo ta zmiana czasowa i w ogóle... Ale obecnie jest 18 z minutami. Odebraliśmy swoje bagaże i wypożyczyłem samochód. Zawsze ten sam wypożyczałem czarne BMW x6. Moje ulubione.
- No.. W końcu w Stanach! - krzyknęła Lottie, kiedy już siedzieliśmy w samochodzie.

___________________________________________________

Hejloo <3
Wiem, nie zbyt ciekawe, ba, w ogóle, ale coś dodać trzeba.
I w ogóle, muszę to jakoś rozkręcić!
Ps. Miał być wcześniej, ale że nie był komentarza, żadnego, nie dodałam. W poprzednim jest tylko 1 :(
~ Alex xx

2 komentarze:

  1. To Paul i Seth ćpają? o.O
    Dobra, już się nie dziwię.
    A Harry jest debilem! Zamiast walczyć o Mirandę to leci z Lottie do Stanów! O takim debilu, to pierwszy raz czytam!
    Szczerze powiedziawszy, Harry i Miranda POWINNI być razem, a Lottie może się usunąć. : )
    Dziękuję, skończyłam.
    ~ Nicka xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham to opowiadanie! I te genialne konwersacje XD
    Zapraszam do mnie i życzę weny

    girl-in-1d.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Dla Ciebie - chwila.
Dla mnie - ogromna radość i motywacja.