niedziela, 7 września 2014

Blog zawieszony


Cześć. 

Muszę niestety powiedzieć, że zawieszam blog. 
Dlaczego?
Szkoła. W poniedziałek było rozpoczęcie, a ja dopiero w piątek usiadłam do laptopa. 
Nie mam czasu pisać, a to dopiero pierwszy tydzień, co będzie później ? :(
Więc... Są dwie opcje, w sumie:
- albo będę pisała bardzo rzadko, ale w terminie,
- albo zawieszę bloga na miesiąc? dwa? nie wiem, i będę pisała rozdziały, w miarę możliwości jak najwięcej, żeby w razie co wejść tylko na telefonie na bloggera i opublikować rozdział. 
Więc, jak wolicie?
Mi to obojętnie. Proszę o jakiś komentarz;
                                                          dzięki.
~ Alex xx

niedziela, 31 sierpnia 2014

Rozdział 8 - witamy w rodzinie.


***Matka Charlottie***

Czekaliśmy z Teddym już od godziny na Lottie. Różnie to bywa z takimi długimi podróżami, ale zazwyczaj się opóźniają.
W końcu rozległ się dzwonek do drzwi. Martina zbiegła ze schodów i otworzyła drzwi.
- Mamo! Tutaj jest jakiś pan!
- Jaki pan? - poszłam do drzwi i zobaczyłam mężczyznę, a obok Lottie.
- Dzień dobry... - powiedział owy chłopak.
- Witajcie! - krzyknęłam i przytuliłam ich do siebie. - Więc ty jesteś Harry! Harry, synu!

***Charlottie***

Ona powiedziała "SYNU" do Harrego. Wytrzeszczałam na nią oczy.
- Mamo.. - syknęłam. Weszliśmy do środka. Jak tu się zmieniło! Praktycznie wszystko nowe!
- No! Opowiadajcie, skąd się znacie? Od kiedy jesteście razem? W ogóle, Harry witaj w naszej rodzinie!
- Od około miesiąca.
- Niepr.... - ten rzucił na mnie wściekłe spojrzenie.
- Super. A co z ... twoją byłą dziewczyną, Harry? Pełno tego w gazetach!
- Jezu, mamo. Myślał, że ją kocha....
- Teraz też myśli, że ciebie kocha? - wszedł mój tata. Bosko.
- Yy.. nie! - zaprzeczył Harry, któremu właśnie zadzwoniła komórka. - Paul - mruknął do mnie. - Przepraszam - powiedział głośniej i wyszedł do przedpokoju, żeby porozmawiać. Po kilku minutach wrócił.
- Charlottie, może chwilkę porozmawiać?
- Jasne - poszliśmy na pierwsze piętro, do pokoju gościnnego - mojego byłego pokoju.
- Słuchaj... Dziwna sprawa. Paul powiedział, że chłopaki są już za granicami Brytanii i lecą do Noego Jorku.
- Jak to?
- Mamy mieć galę jakąś. Dokładnie nawet nie wiem jaką, ale na jakąś jesteśmy zaproszeni. Jutro o 19:00. Byłaś na takich przyjęciach?
- Tak, Seth zabierał zawsze mnie i Vanessę.
- Jasne, musimy iść razem.
- No tak. O to chodzi, no nie?
- Dokładnie. Chłopaki mają być w samym centrum Jorku, w hotelu - kiwnęłam głową i udaliśmy się do z powrotem do moich rodziców.
Dużo rozmawialiśmy i w końcu poszliśmy spać.
- Rozumiem, że mamy spać razem? - zaśmiał się.
- Wiesz co... Ja czegoś nie rozumiem. Czemu ty tak tryskasz radością?
- Mamy jedno życie, nie jesteśmy kotami.
- Nie zrozumiałeś mnie, chodzi mi o twoje rozstanie z Mirandą. Rozstałeś się z nią zaledwie trzy dni temu.
- Zbyt świeża sprawa - odgryzł się nieprzyjemnie.
- Właśnie! Więc jest szansa....
- Nie ma szansy! Musimy poczekać. I tak Paul z Sethem by nam nie pozwoli znowu wrócić do siebie.
- Jakoś tak było i było dobrze.
- Ale nie teraz! Jestem zmęczony - położył się na łóżku i niemal momentalnie zasnął. Zresztą, ja też.

***Harry***

Zasnąłem, tak jak się położyłem. Nic dziwnego, byłem zmęczony po podróży.
Gdy wstałem od razu spojrzałem na wyświetlacz telefonu. Dwie nieprzeczytane wiadomości:

Niall: Cześć, spotkamy się w 'Gr8' o 15:00?

Dwie godziny później napisał Zayn:

Zayn: Co, obraziłeś się na Niallera? Czy co? Odpisz, Hazza. 

Czyli napisał to kilkanaście minut temu.

Ja: Jasne, możemy, mam przyjść z Charlotte?

Zayn: Innej opcji nie ma ^^

Charlottie właśnie też się teraz obudziła.
- Z kim piszesz? - spytała jeszcze zaspanym głosem.
- Z Zaynem, zapraszają nas na 15:00 do 'Gr8'. Pójdziemy?
- My razem?
- Ehemn.
- Spoko. Która już godzina? - spojrzała mi przez ramie, by spojrzeć na ekran mojego iphona - 11:12. Wstajemy - wstaliśmy z łóżka i się ubraliśmy. Następnie poszliśmy na troszkę spóźnione śniadanko. Nikogo nie było w domu, spytałem dlaczego:
- Pewnie pojechali gdzieś. Niedziela jest - no tak!
- Niedzielaaa dzień cwelaaa...
- Oh zamknij się, Styles - śmiehła się. Zjedliśmy śniadanko wcześniej zrobione przez Charlottie mamę. Dochodziła 12. Zadzwonił tym razem Liam.
- Cześć.
- No co jest?
- Nic. Nudzimy się.
- No to lecimy do 'Gr8' teraz.
- Spoko. Nara - rozłączył się.
- Idziemy teraz?
- Ehe - ubraliśmy się i pojechaliśmy samochodem do tej kawiarenki. Był tylko Niall.
- Harry! - syknął Niall. Tutaj! - kiwnął głową na jakieś drzwi. Poszliśmy za nim, a te drzwi prowadziły na piętro. A dalej zwykły stolik, dość duży, jak dla nas i parę innych rzeczy, no i byli tu Liam z Zaynem i Louisem.
- Czemu mamy być tutaj?
- Bo na dole trafiliśmy już na fanki, wszystko spoko, ale chcemy mieć trochę prywatności..
- Rozumiem.
- Słyszałeś o gali?
- No chyba skoro tu jesteście to z jakiegoś powodu i Paul mnie uprzedził.
- Nie martw się, jest coraz lepiej. W końcu nie będziecie musieli udawać.
- Taak.

***Niall***

- Lottie, chodź na chwilę - poprosiłem. Odeszliśmy na bok.
- Słuchaj... Mogłabyś dać mi numer telefonu Vanessy? - szczęka jej opadła.
- Nie gadaj! Zakochałeś się! - powiedziała to za głośno...! Chłopaki się na mnie spojrzeli.
- Ja też dobrze słyszałem?
- Blondyn się zakochał!
- Odezwali się. On przynajmniej umie zagadać do jej przyjaciółki, nie jak wy palanty - Harry nadal się brechał. - A ty co? Ciebie musiał zeswatać na niby menager!
- Ojeje, ale śmieszne - podyktowała mi numer Vanessy, a ja go wpisałem.
*
Gadaliśmy parę godzin, aż w końcu rozjechaliśmy się. My do hotelu, a Lottie i Hazza do domu jej rodziców. Musimy się już zacząć ubierać na galę.
Już na samym początku mieliśmy wtopę. Okazało się, że Paul podał nam złą godzinę i się spóźniliśmy.
Szkoda, że to był tylko początek prawdziwego piekła...

_____________________________________________________

Heja :D
Wiem, zły koniec! xdd Niec nie mówiący praktyczny.. Ale cii.
Będzie następny (..) - patrz - lewo.
Szkoła, szkołaa. Jutro rozpoczęcie... Lol : I
Rozdziały mogą pojawiać się rzadziej, ale nie obiecuję xD
Komentujta <3
 Błagam, teraz tak mało komentarzy, a teraz ich najbardziej potrzebuję, ponieważ już czuję, że dopada mnie depresja szkoły.
~ Alex xx

czwartek, 28 sierpnia 2014

Rozdział 7 - witajcie Stany!


***Miranda***

Jak on mógł mnie tak perfidnie okłamać? Jak? Ja chyba naprawdę myślałam, że zwykła osoba może związać się z jakąś gwiazdą, cóż. Myliłam się. Tak, to był głupi błąd. Byłam już długo z Harrym i jest mi strasznie przykro, że się rozstaliśmy. Może kiedyś do siebie wrócimy? Tak naprawdę, to nie wiem czy mnie zdradził... Wiem, że udawał związek przed ludźmi, ale czy poza światem medialnym? Nie wiem. Na razie mam dość. Nie będę teraz się go pytała. Kiedyś.
Po nieprzespanej nocy obudziłam się wcześnie, lekko się umalowałam i ubrałam, i razem z walizkami zbiegłam na dół. Harrego nie było. I dobrze. Zostawiłam mu już tylko kartkę:

Cześć Harry
To znowu ja... Jeśli wolisz naprawdę Lottie... Cóż, rozumiem. Nie byliśmy sobie przeznaczeni. Takie rzeczy się dzieję. Nie mam do Ciebie żalu, właściwie to mam - za kłamstwo. Mogłeś mi powiedzieć, choć nie wiem, jak bym to przyjęła... 

Czasu nie cofniemy. Pamiętaj jednak, że nadal istnieję... 
Na zawsze
Twoja Miranda

Po części było to prawdą.. Po części....

***Harry***

Gdy rano się obudziłem nie chciało mi się wstawać. Rzuciła mnie moja dziewczyna. NIE JEST FAJNIE.
Bardzo nie chętnie wstałem z łóżka i zszedłem na dół, siedział tam Niall i Zayn.
- Siemano - rzuciłem.
- Dobry.
- Dla kogo dobry, dla tego dobry....
- Nie przejmuj się...
- Słyszysz się? Straciłem dziewczynę swojego żcyia!
- I mówi to Harry Styles!
- Oh, przymknij się już - nic już nie robią poszedłem się ubrać i po chwili znowu byłem w kuchni. Siedzieli tam już wszyscy.
Zebraliśmy się i pojechaliśmy do studio.
-  Harry! Lecisz do Stanów! Jutro!
- Słucham?
- LECISZ DO STANÓW ZJEDNOCZONYCH. Nie rozumiesz po angielsku?
- Ale po co? I ja, sam?
- A co, niańki potrzebujesz? - prychnął.
- Nie rozumiem. Po. Co?
- Bo Twoja dziewczyna poleciała do Stanów!
- Moja dziewczyna poleciała do Irlandii, Miranda tam mieszka...
- Nie ta, Idioto! - krzyknął Zayn.
- Aha. Więc? Mam polecieć do Stanów, bo Charlotte tam poleciała i?
- Ty Kretynie... Masz z nią polecieć. Tu masz bilet - wręczył mi bilet
- Ona o tym wie?
- Nie. Dowie się na lotnisku.
- Po co ona leci do Stanów?
- Do rodziny.
- To po cholerę tam ja?
- Bo jesteście razem - burknął. - Dalej zasuwać nagrywać!

***Charlottie***

Następnego dnia wstałam prędko, ubrałam się i uczesałam. Nie miałam ochoty jeść nic, więc posprawdzałam, czy wszystko mam spakowane, wszystko odłączone.. Tak, wszystko na swoim miejscu.
Wzięłam walizkę i chciałam zadzwonić po taxówkę, ale pod dom podjechał czarny samochód. Wyszedł z niego Harry. Woo. Co go tu przywiało?
Zadzwonił, a ja chwilę się wahałam, czy otworzyć, czy nie, ale otworzyłam.
- Cześć. Spakowana?
- Co?
- Mówię: cześć i pytam: czy jesteś spakowana?
- Jestem spakowana...
- No to w drogę - przerwał mi zabierając walizkę, która stała obok mnie.
- Harry, o co chodzi!? - krzyknęłam za nim.
- Lecimy do Twojej rodziny.
- Jak to? Powaliło cię?!
- Nie. Ale Paula i Setha, owszem.
- No tak.. To ich pomysł, mogłam się domyśleć... Ale Harry, ja powiedziałam rodzicom, że nie przedstawię ciebie im, bo...
- No to obrót sprawy się zmienił i jednak przedstawisz - znowu mi przerwał i puścił mi oczko. - Wsiadamy - no cóż... Jak ci dwoje coś wymyślą... Nie chcę się stawiać, bo mnie wyleją..
Wsiedliśmy do jego samochodu i chłopak zaczął jechać.
- Jak ci się ukł....
- Dobrze wiesz! - krzyknął. - Rzuciła mnie.
- Może to moja wina?! - oburzyłam się.
- Nie, tego nie powiedziałem...
- Ale miałeś to na myśli!
- Przestań... To nie tak... Ale... Ja naprawdę ją kocham nad życie... Nikogo więcej.
- No to walcz o to miłość. A nie, lecisz ze mną do Stanów.
- Co, ty, muszę lecieć. Nasi menagerowie prawie szału dostali, jak powiedziałem, że nie chcę lecieć.
- Rozumiem... Ale Seth nigdy taki nie był...
- Wiesz... Nikomu tego nie mówiłem, ale wydaje mi się, że oni we dwoje ćpają..
- Nie wykluczam tego. Może masz rację. Oboje chyba się zmienili, Paul mi się wydaję, że też był inny.
- Bo był... Zawsze nas wspierał, wszystko. A teraz, najlepiej by zakończył One Direction i zaczął tworzyć jakiś nowy boysband.
- Nie! One Direction nie ma końca! - krzyknęłam, a ten się zaśmiał.
Dojechaliśmy na lotnisko. Harry zaparkował na jakimś specjalnym parkingu i poszliśmy na główny hol.
Byliśmy pół godziny przed lotem. Trochę za późno, generalnie powinno się być ponad godzinę...
Trochę nas opieprzono, ale w końcu już siedzieliśmy na swoich miejscach. Siedzieliśmy OBOK siebie. Ehmn.. Brawo Paul and Seth .
Po mniej więcej tych 30 minutach samolot zaczął startować.

***Harry***

(Po locie)

Po ponad 9 godzinach lotu, właściwie, to nie wiem ile lecieliśmy, bo ta zmiana czasowa i w ogóle... Ale obecnie jest 18 z minutami. Odebraliśmy swoje bagaże i wypożyczyłem samochód. Zawsze ten sam wypożyczałem czarne BMW x6. Moje ulubione.
- No.. W końcu w Stanach! - krzyknęła Lottie, kiedy już siedzieliśmy w samochodzie.

___________________________________________________

Hejloo <3
Wiem, nie zbyt ciekawe, ba, w ogóle, ale coś dodać trzeba.
I w ogóle, muszę to jakoś rozkręcić!
Ps. Miał być wcześniej, ale że nie był komentarza, żadnego, nie dodałam. W poprzednim jest tylko 1 :(
~ Alex xx

sobota, 23 sierpnia 2014

Rozdział 6 - życie jest do dupy.


***Harry**

Nie no! Bomba! Moja dziewczyna - była - właśnie mi oświadczyła, że ze mną zrywa. Super. Może być piękniej?! Straciłem dziewczynę, kobietę mojego życia! Przynajmniej tak mi się wtedy wydawało…
Jeszcze chwilę kłócąc się z Mirandą powiedziała, żebym spadał, i już przestałem cokolwiek mówić i powiedziałem, żeby poszła spać do sypialni, a sam prześpię się u chłopaków.
Tak też zrobiłem.
Gdy szedłem do nich czułem wielką rozpacz w sercu, ale malutką ulgę, że Charlotte nic nie wie, bo myśli, że pojechałem do matki. Gdy byłem już pod domem wstukałem kod do bramy i wszedłem do domu. W salonie siedzieli chłopaki.
- No witaj.
- Cześć – rzuciłem oschle.
- Mamy przykrą wiadomość.
- Ja też. Miranda mnie rzuciła – chłopaki gwizdnęli.
- No łał. To ja ci powiem, że to twoja druga dziewczyna też jest nieco wkurz… wkurzona – powiedział Liam. Fajnie. Teraz jest bosko! Moja prawdziwa dziewczyna mnie zostawiła, ta ‘udawana’ się wkurzyła na mnie.
- A gdzie jest Lottie?
- A gdzie ma być, bałwanie? U siebie w domu – prychnął Blondyn. – Była u nas/ Poszliśmy do kina.
- I wie o wszystkim. O tym, że Miranda wróciła. Ale, że cię zostawiła to już akurat nie.
- Musieliście?! – zdenerwowałem się. Ale fakt, była wkurzona, nie wiedziałem czemu, teraz wiem.
- Louis wypaplał! – zgonili na Louisa, a ten zrobił kwaśną minę.
- Dzięki – rzuciłem twardym głosem do Pasiastego.
- Sorry, nie wiedziałem, pomyliło mi się z twoim ojczymem, sorry. Ale spoko, nie będzie miała długo focha, bo cię też rozumie. Ale, że Mira się zostawiła to się akurat nie dziwimy.
- A tak w ogóle, to jak się dowiedziała – zagadnął Zayn tym razem.
- Cóż. Poszedłem do kuchni po herbatę, zostawiłem telefon i przyszedł SMS od Paula ze zdjęciem, jak całuję w policzek Charlottie.
- No to klapa.
- A co tu robisz?
- Co ja tu robię? Ja tu TEŻ mieszkam gamoniu.
- Pech….  – nie chciało mi się już z nimi gadać, więc poszedłem się wykąpać i zwyczajnie spać. Mam dość. Kocham Mirandę. Charlotte tylko lubię…

***Charlottie***

Gdy po kinie chłopacy poszli mnie odprowadzić pytali mnie czy jestem zła na Harryego. Mówiłam, że tak, ale czy tak naprawdę to czułam? Szczerze – nie. Rozumiałam, że się w tym wszystkim pogubił i chyba nas wszystkich to przerosło. Ale cóż. Ma za swoje. Chociaż mógłby powiedzieć o tym Mirandzie. Jeżeli kochała Harryego to musiała mieć do niego również zaufanie, więc by wierzyła mu, że to Tylka udawany związek/ Ale co poradzić? Takie życie. Jeśli się kochają, to mam nadzieję, że znowu będą razem. Zresztą. Co mi do tego! Gdy już przekroczyłam próg mojego domu zadzwoniła komórka. Szybko ją wyszukałam w torebce i odebrałam nie patrząc, kto dzwoni.
- Cześć, Lottie. Co u ciebie?
- Cześć tato. Czemu dzwonisz?
- Spytałem, co u ciebie. Jesteś moją córką, więc dzwonię do ciebie.
- A, tak. Jasne. Wszystko dobrze.
- Na pewno?
- Tato. O co chodzi?! – zniecierpliwiłam się.
- W prasie piszą o tobie i o związku z Harrym Stylesem. Możemy go poznać?
- Nie!
- Co?
- Tato… To chyba nie jest na telefon..
- To kiedy przylecisz?
- W przyszłą sobotę – tak. Mamy obecnie piątek. – Ale wiesz co… Ja i tak obecnie nie pracuję…
- Straciłaś pracę?! – przerwał mi.
- Nie, tylko… To nie jest na telefon! Przylecę za dwa dni/ Do zobaczenia, tato.
Strasznie zdziwił mnie telefon taty, na początku. Jak się okazało, dzwonił właśnie w sprawie udawanego związku. Cóż… Jednak jest moim ojcem i ma prawo do mnie dzwonić. Nie mogę się doczekać jak przytulę już moją siostrę! Tak kocham ją! Martina ma dopiero 9 lat.. Jest młoda, i niezbyt ogarnia życie… Nawet mnie już pewnie nie pamięta. Ostatnio ją widziałam jak miała ze 4 latka… To przykre, ale cóż. Nie długo na pewno wezmę ją do siebie…

___________________________________________________________

Hejka! Sorrki, że dzisiaj tak BARDZO krótko, ale:
dzisiaj chciałam napisać rozdział, normalnej długości, ale pojechaliśmy do babci na cały dzień ._.
Więc kolejny już jutro!
Pewnie będzie mniej więcej o tej samej długości i godzinie dodania ;)
~ Alex xx

wtorek, 19 sierpnia 2014

Rozdział 5 - Harry! Co to ma znaczyć?!


***Charlottie***

Tak. To jest typowa Lottie - Charottie. IDIOTKA. CZYSTA IDIOTKA. No nic. Ogarnęłam ryjka, ubranie i poszłam do domu Harrego. Chwila, jaka to była ulica? Spojrzałam jeszcze raz na wiadomość od niego i wyszłam z domu.

***Harry***

- Yee.. Cześć! Miranda! Jak dobrze Cię tu widzieć! - po chwili wrzasnąłem na jej widok.
- Może byś się przesunął i wpuścił mnie do środka? Wiesz, jestem zmęczona trochę po podróży.
- Jasne, ale... widzisz...
- Masz gości? Harry, nie kręć! - teraz ona podniosła głos. Wiem! Niech ona wejdzie, a ja... - Harry! - odepchnęła mnie i weszła do mieszkania.
Ja po niej wszedłem, a ona przebiegała po pokojach sprawdzając wszystkie możliwe podejrzane rzeczy.
- A ja już myślałam, że mnie zdradzasz...
- Co? Ja? Nigdy w życiu - szkoda, że nie wie, jak jest na prawdę... Kiedyś się dowie, bo to się zakończy... Oby nie miała do mnie żalu.
- Dobra, skoro mnie nie zdradzasz, to co ci odbiło?
- Nie wiem, Miranda, mamy z chłopakami teraz urwanie głowy. Śpimy po kilka godzinek...
- No już dobrze. To może idź się połóż, a ja zrobię nam pyszną kolację?
- Nie, nie, nie. Ja ją zrobię! To ty dopiero wróciłaś... Idź wziąć ciepłą kąpiel.
- Wiesz, co.. Masz rację. Ja idę wziąć kąpiel - musnęła moje usta i poszła na górę do łazienki. Odetchnąłem z ulgą. Ale ta ulga długo nie trwała. Gdy robiłem kolację zauważyłem, że idzie Charlottie...
No to po mnie! A jak.
Najszybciej jak umiałem napisałem SMSa do Nialla.
Ja: Niall! Ratuj! Miranda u mnie, a Charlottie idzie! Zatrzymaj ją jakoś! Błagam!
Nie odpisał. Czyli jest szansa, że zaczął działać. Obserwowałem zza firanki dziewczynę. Na chwilę się zatrzymała i wyjęła telefon z torebki. Przez kilka minut rozmawiała i się wróciła.
I teraz do mnie zadzwonił telefon. Liam.
- I jak się czujesz Romeo?! Zakichany Fagasie!
- E, e. Uspokój się! Miranda może to słyszeć!
- I bardzo dobrze, niech się dowie, jaki z ciebie pantoflarz!
- Gdzie ona poszła - szepnąłem jak najciszej, mimo, że Miranda brała kąpiel i to na piętrze, wolałem zachować wszystkie możliwe środki ostrożności.
- Wróciła się do domu, Niall jej nagadał, że musiałeś pojechać do Holmes Chapel, bo twoja mama się gorzej poczuła i zapytała, dlaczego sam nie możesz do niej zadzwonić, to Ni powiedział, że z tego stresu zgubiłeś komórkę i zadzwoniłeś ze służbowego telefonu do Nialla, bo znałeś na pamięć tylko jego numer, więc poprosiłeś go, by zadzwonił do niej.
- Ja pierdole, ale nagadaliście, nie było łatwiejszej wersji?!
- Tej, jak ci coś nie pasuję, to powiedz prawdę! Po cholerę się zgadzałeś! I widzisz, jakie masz teraz problemy z pannami?
- Spadam, Miranda idzie.
- Nara - rozłączył się, a ja nie wiedziałem, co mam zrobić.
- Jeszcze tej kolacji nie zrobiłeś?

***Charlottie***

No tak, Harry mi opowiadał, że bardzo kocha swoją rodzinę, i że bardzo się czasami o nich martwi... No cóż... Pójdę odwiedzić Liama i Zayna, i przy okazji Nialla i Louisa.
Wiedziałam, gdzie mieszkają, bo Seth mi mówił.
Po 15 minutach doszłam do ich domu. Tak jak się spodziewałam, było przed nim kilkanaście fanek, ale jakoś nie zwracałam na nie uwagi.
Seth również mi powiedział, jaki jest kod do bramy, więc go szybko wpisałam i weszłam na posesję One Direction.
Doszłam do drzwi i zadzwoniłam. Liam po chwili mi je otworzył. Był zaskoczony.
- Hej, wejdź.
- Hej - weszłam i skierowałam się w stronę salonu. Jestem tutaj pierwszy raz, i muszę powiedzieć, że jest na no co popatrzeć.
- Cześć Lottie! - krzyknął w moim kierunku Zayn i od razu pobiegł mnie przytulić. - Co cię do nas sprowadza?
- Po prostu... Mam wolny wieczór, a Harry mnie trochę wystawił...
- No tak, ale to nie jego wina, że jego ojczym się źle poczuł... - rzekł Louis.
- Ojczym? Przecież Niall powiedział, że to jego mama...
- Louis, Tępaku! - krzyknęli pozostali.
- Mam rozumieć, że Harry mnie okłamał?
- Tak
- Nie - powiedział równo Liam z Niallem.
- No, to słucham - usiadłam obok Zayna.
- Wróciła dziewczyna Harrego. Niespodziewanie, on o tym nie wiedział i napisał do mnie, żebym ci jakiś kit wcisnął, ale Louis wszystko wypalał! - spojrzał gniewnie na Louisa.
- Sorry, ale to wina Hazzy!
- Dokładnie. Louis, dzięki, że się wygadałeś.
- Ale co zrobi teraz Harry? Bo mam wrażenie, że długo tego nie będzie trzymać, i że albo się sam wygada, albo jego dziewczyna się dowie - powiedziałam.
- Ja proponuję zaczekać kilka dni. I najlepiej jakbyś na razie nie kontaktowała się z Harrym.
- Nie ma problemu.
- Więc, chyba mamy ustalone, co - zapytał Liam.
- No chyba tak.
- Dobra, zapraszam was wszystkich do kina - zaoferował Louis, więc się zebraliśmy i poszliśmy do kina.

***Miranda***

Zjedliśmy z Harrym kolację i siedzieliśmy przed telewizorem. Harremu zachciało się pić, więc poszedł po coś do kuchni.
Nagle na jego komórkę przyszedł SMS. Kliknęłam "otwórz". Był od Paula, menadżera chłopaków. Ale treści nie mogłam zrozumieć.
Paul: Harry! Jesteś wielki! Oby tak dalej! 
Ale to nie koniec, do tego było dołączone zdjęcie:


No! Ładnie sobie balował mój chłopak! 
Harry przyszedł z herbatą.
Myślałam, ze go rozerwę!
- Co to ma znaczyć?! Ty głupi oszuści - rzucił w niego jego telefonem.
- To nie tak! To tylko taka gra!
- Gra! Czy ty siebie słyszysz?! Od kiedy mnie zdradzasz?! No?1 I kto to jest?!
- To jest Charlottie Scotters, i wcale nie zdradzam cię z nią!
- No ja zaraz padnę. A CO TO JEST?!
- PAUL WYMYŚLIŁ TO!
- Tak, powiedział "Harry pocałuj Scotters"!
- Nie! Miałem udawać z nią romans, mieliśmy udawać przed paparazzi i fankami, że jesteśmy razem, żeby była afera, żebyśmy znowu byli sławni, kochanie... 
- Nie dotykaj mnie! - próbował dotknąć dłonią mojego policzka.
- Mogłeś mi normalnie powiedzieć! Ile to trwa?
- Trzy tygodnie mniej więcej.
- MOGŁEŚ MI POWIEDZIEĆ! JA BYM TO ZROZUMIAŁA!
- TO DLACZEGO NIE ROZUMIESZ TEGO TERAZ?!
- Bo, nie powiedziałeś mi wcześniej! Nienawidzę cię. Oszukałeś mnie. Ja na prawdę myślałam, że ja, taka zwykła dziewczyna mogę być z taką gwiazdą jak Ty.. Ale byłam głupia.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- Nie rozumiesz? To koniec z nami. Koniec.
- Nie! Nie zgadzam się!
- Nie pytam ciebie o zgodę, czy się zgadzasz, czy nie. Ja ci to oświadczam. Spakuję się i rano mnie już tutaj nie będzie.

_________________________________________________________________

Siemka :D
Napisałam, że post będzie 19 sierpnia i jest :D 
Czaicie, że za niecałe dwa tygodnie do szkoły?!
Ja pierdziele. Jak te wakacje szybko minęły :(
Dobra, zapraszam do komentowania :D
~ Alex xx

sobota, 16 sierpnia 2014

Rozdział 4 - nie możecie przestać!


***Harry***

Ja się nie zgadzam! Wiem, że to nie fair, ale ja kocham One Direction i fanki! I chcę ciągnąć to i to jak najdłużej! W końcu One Direction nie ma końca!
- Przestańcie! Dajcie jeszcze trochę czasu... - powiedziałem.
- Harry, czym prędzej to zakończymy, tym lepiej. Fanki jeszcze się na pewno tak o tym nie dowiedziały, i Miranda na pewno też. Co ci odbiło, żeby w taki głupi układ wchodzić - zapytał i prychnął Liam. Nie wiem, czemu się zgodziłem, ale wiem, że to odniesie jakieś sukcesy.
- Dajcie spokój. Proszę. Dajcie jeszcze ze dwa tygodnie. Miranda się nie dowie, wiem to, a fanki w ten sposób będą zazdrosne...
- Żeby czasem Lottie z tej zazdrości nie zabili - zaśmiała się Van.
- No co wy. Ale nawet jeśli to powiemy Paulowi, to on się wścieknie. Mówił, że przypominamy teraz niskobudżetowy boysband i ON już na nami nudzi, jak cała reszta świata.
- Harry, teraz ty przesadzasz. Bądźmy sobą! Ja wiem, że my mamy jeszcze takie fanki, które będą nas kochać, i ich marzeniem jest głupi follow od nas na ich kontach.
- Ale zauważcie, że nawet nie mamy już tylu odpowiedzi i polubień na twitterze na nasze tweety - poparł mnie Niall.
- To co z tego.
- Nie wiem już. Nie wiem co jest dobre, a co złe, co rozsądne, a co głupie. Na moje, powinniście jeszcze poudawać, żeby zobaczyć jak się sprawa rozwinie - ciągnął Blondyn i szybko poparł to Louis. Czyli tylko Zayn, Liam i Charlottie są przeciwko. Tylko martwi mnie Charlottie, jak jej odbije, to wygada wszystko, albo jej się nagle odwidzi na ulicy i się pokapują ludzie.
- Dobra. Tydzień, góra dwa tygodnie i ani minuty dłużej. Rozumiecie? Ja chcę mieć normalne życie!
 - I tak go już nie masz! Jesteś modelką - krzyknął Niall.
- Hej, to że jestem modelką, nie oznacza, że nie mogę mieć normalnego życia.
- Czyli uważasz, że my mamy nienormalne życie?
- Tak.
- Dziecinna jesteś - zarzucił Niall.
- Wiesz co? A ja myślałam, że jesteś najfajniejszy z 1D, cóż. Źle myślałam.
- Nie dość, że dziecinna to i jeszcze chamska.
- Uu, widzę, że będzie niezły konflikt między Niallem, a Lott - skomentowała Vanessa.
- Wpadł mi do głowy pomysł. Ale jest chyba dość głupi, bo nie wiem, czy oby na pewno był on odpowiedni do obrotu sytuacji, bo...
- Mów - krzyknęliśmy wszyscy.
- Żeby... - i w tym momencie zadzwonił Nialla telefon. Wyjął go z kieszeni.
- Paul - spojrzał na nas i odebrał.

***Niall***

- No?
- Gdzie wy jesteście! Cholera! Jesteście spóźnieni na wywiad! 
- Ale spokojnie, mamy jeszcze jakiś?
- Właśnie chodzi o to, że nie! Zapomnijcie o pieniądzach i nie pokazujcie mi się na oczy! Daliście plamy - darł się i w końcu odłożył słuchawkę. Zrobiłem kwaśną minę.
- Nie jest miło. Harry i Lottie, musi być o was mega głośno. Paul wkurzony na nas, że spóźniliśmy się na wywiad, ty - spojrzałem na dziewczynę - nie chcesz brać udziału w grze i na dodatek cholernie tracimy popularność. Więc, jesteśmy w jednej, wielkiej, czarnej dupie.
- Piękne powiedziane - skwitowała Vanessa.
- Idziemy na miasto. Lottie, całujesz Harrego na oczach fanek. Potem Harry przytulasz ją, mówicie sobie czułe słówka i na pytania typu "jesteście razem" odpowiadacie TAK. Rozumiecie?
- Koleś, nie jesteś moim ojcem, nie będziesz mi życia układał!
- Zgodziłaś się czy nie?
- Tak, ale.. ja tego nie chcę! 
- Jedziemy do Paula i Twojego menadżera - powiedział Liam.
- Przestańcie. Nie komplikujcie tego! I sami sobie teraz stwarzamy problemy! Tego chcemy? NIE - krzyczał Harry, miał racje. Sami stwarzamy problemu.
- Wy nie rozumiecie tego. Dziwnie się zachowujecie. Ty - spojrzała na Harrego - jesteś nie fair wobec SWOJEJ DZIEWCZYNY, a ty - teraz spojrzała na mnie - jesteś skończonym dupkiem i egoistką - po tych słowach zamilkła. - Ale dobra. Zgodziłam się, jeśli ma to pomóc... cóż. Chodźmy na miasto. Może na jakieś lody - zapytała. Fakt, jest kwiecień, ale na pewno jakaś budka z lodami się znajdzie.
- Idziemy.

***Charlottie***

Wyszliśmy z Vanessy domu i od razu za rękę złapał mnie Harry. Przebiegł mnie zimny dreszcz.
- Co? Aż tak mam dłonie gorące, że aż dreszcz cię przeszedł - zaśmiał się.
- Zamknij się.
Poszliśmy - tak jak myślałam - do centrum handlowego - znaczy myślałam, że właśnie w takie ruchliwe miejsce. Gdy znaleźliśmy się w tym tłumie, ludzie zaczęli spostrzegać chłopaków. No tak. A co ja myślałam. Oni są sławni na całym świecie!
- Harry, czy wy jesteście razem?
- Tak - na każde pytania tego typu właśnie tak odpowiadał, a mi było z tego powodu strasznie głupio, bo wiedziałam, że nie pasuję do nich, zwłaszcza do Harrego Stylesa. Jezuuu.. W co ja się wplątuję.

***DWA TYGODNIE PÓŹNIEJ***

Nic się nie zmieniło. Nie, zaraz, trochę jednak tak. Piszą o mnie i o Harrym w gazetach. Ale jego zachowanie nadal jest dziwne, a Nialla bardzo chamskie. Nienawidzę tego Blondyna! Nienawidzę! Komplikuje mi życie! Układa mi to życie! Mówi, co mamy robić z Harrym, kiedy, w jaki sposób!
Wiem, że minęło już ponad dwa tygodnie, ale nasi menadżerowie nie chcieli o tym słyszeć:
- Paul, Seth... - zaczął Liam.
- Czego tu chcecie? Głośno o was?
- Tak - powiedziałam.
- Oh, Lottie, Lottie - zaśmiał się Seth, mój fotograf i menadżer.
- Coś źle powiedziałam - zapytałam ze kpiną.
- Słuchaj Mała, zgodziłaś się 'być' z Harrym? Tak. Więc zjeżdżajcie i wróćcie tacy sami jak dwa lata temu.
- Ja NIE CHCĘ tego udawanego związku. ROZUMIECIE?!
- Seth, słyszałeś coś?
Oni podli się ze mnie, z nas śmiali.
- Hej, nie zrozumieliście czegoś? Lottie nie chce brać udziału w tej durnej grze - poparł mnie Zayn.
- Malik - wrzasnął Paul i wstał podchodząc do niego. - Nie rozumiesz, że to was ratuje? Albo rujnuje, jak wolicie. Chcecie iść na dną? Jesteście na dobrej drodze. Chcecie iść w górę? TO PRZESTAŃCIE ROBIĆ Z SIEBIE DEBILI! WYNOCHA STĄD!
Żeby dalej go nie wkur... wkurzać wyszliśmy ze studio. Ja nie pracowałam od dwóch tygodni, bo dzień w dzień Seth nie miał czasu, codziennie siedział u Paula w studio.
- Widzicie, co narobiłaś?! Ty głupia idiotko - krzyczał Niall.
- Jeszcze raz mnie obrazisz, a się na pożegnasz z pieniędzmi, ja mam tego dosyć! Odwalcie się ode mnie! Jesteście nienormalni! Tak jak Seth i Paul!
- Charlottie.... - powiedział łagodnie Harry.
- Zostaw mnie w spokoju! Zostaw mnie - krzyczałam i pobiegłam do domu. Mam dość, dzień w dzień chodzimy z chłopakami do centrum handlowego, do kina, wszędzie, i wszędzie zostaję obrażana, kilka dziewczyn raz mnie opluło. Czy to jest normalne? Co?
Właśnie tak było. Ale wtedy Harry do mnie przyszedł z bukietem róż. Tak moje ulubione, czerwone róże. Ciekawe skąd wiedział? Tak, to jest bardzo banalne.
No cóż. I właśnie dlatego się zgodziłam, bo mnie prosił. Czyżbym dała się uwieść Stylesowi?
Nie wydaję mi się.
Dzień po tym zajściu znowu do mnie przyszedł. Znowu mnie wyciągnął na spacer. Znowu chodziliśmy za ręce. Znowu powtarzał te wszystkie kłamstwa.
Ale dzisiaj było inaczej. Zadzwonił do mnie około 17.00. W sumie, było to dziwne, zawsze chodziliśmy gdzieś w południe i w ogóle.
- Gdzie tym razem? All Tasty? Starbucks? Kino? Spacer? Centrum Handlowe?
- Mój dom - zamurowało mnie, nie odpowiedziałam przez chwilę. - No co? Nie spodziewałaś się tego? Wbijaj do mnie.
- Nie, jest tam Niall i Louis. Dzięki, nie mam ochoty, pa - już chciałam się rozłączyć, kiedy on zaczął szybko mówić:
- Nie, nie, nie! Powiedziałem 'mój dom', nie wiem czy wiesz, ale jak Miranda wraca z Irlandii, to przyjeżdża do naszego domu. Wyślę ci adres SMS'em. Wbijaj, bejbe.
- Zastanowię się.
- Czekam w...
- Łóżku!? O to, to nie! Słyszysz! Nie!!! Ty, zboczeńcu!
- W ogrodzie... - dokończył, a ja spaliłam buraka. Na prawdę...
- Pewnie, będę za niedługo.

***Harry***

Przez kilka minut śmiałem się z Charlottie, ale w końcu się ogarnąłem i wysłałem jej SMS z adresem mojego domu. Rzadko w nim jestem. Tylko wtedy, kiedy Miranda wraca. Miranda...
Przygotowałem ładnie stół i czekałem jak zadzwoni do drzwi. Minęło kilka minut i zadzwoniła do drzwi.
Lekko się zdziwiłem, bo tak szybko? No cóż.
Otworzyłam i zamarłem. Nie wiedziałem, co mam zrobić.
Odebrało mi mowę.
- Cześć Harry!

______________________________________________________________________________

Cześć! :D
Od razu, mówię, że nie było posta bo:
byłam na Helu do 12 sierpnia i przed nie zdążyłam dodać... I jeszcze jest teraz u mnie kuzynka i rzadko siedzę na kompie....
Następny będzie troszku szokiem i tak dalej ;DD
Następny będzie za niedługo <PATRZ NA KOLUMNĘ PO PRAWEJ STRONIE>
~ Alex xx

wtorek, 22 lipca 2014

Rozdział 3 - Vanessa! Dość.


***Charlottie***

Gdy Harry opuścił progi mojego domu zorientowałam się, że już jest południe. Zadzwoniłam do Vanessy:
- Cześć, kochanie, co tam? - zapytała.
- Cześć, spotkamy się? Muszę z kimś pogadać? Bo to...
- Jasne, jasne, ale wiesz... Jakoś nie mam teraz...
- Ochoty? No dzięki, Vanessa! Myślałam, że jesteś moją przyjaciółką! - byłam wściekła na tego pasożyta!
- Nie, ale...
- NO CO ALE? Jestem ciekawa co teraz takiego WAŻNEGO robisz, że nie masz dla mnie czasu?! No mów, zobaczymy jaka jesteś mądra, zobaczymy jaką jesteś przyjaciółką!
- Lottie, uspokój się!
- No czekam na wyjaśnienia!
- Ogarnij się dziewczyno, albo nic ci nie powiem!
- MÓW!
- NA KIBLU SIEDZĘ, IDIOTKO JEDNA!
- Wiesz, woda na herbatę się zagotowała, to cześć! - szybko się rozłączyłam i zaśmiałam się. Oczywiście żadnej wody na herbatę nie gotowałam, ale musiałam tak powiedzieć, bo mi się głupio zrobiło. Vanessa jest genialna, po co ten głupek bierze do toalety telefon. Zadzwoniłam do niej jeszcze raz.
- No słucham, pani wybuchowa?
- Czemu wzięłaś do kibla telefon? - zaśmiałam się.
- Bo, wiesz... Ostatnio się w toalecie zatrzasnęłam i nie miałam telefonu i musiałam czekać na Patricka - no tak, Patrick to jej ukochany. - Musiałam czekać na niego ze dwie godziny, wiesz, że on sam mnie uratował?
- No coś podobnego! Przecież tak trudno rozkręcić dwie śrubki wyjąć cały zamek i otworzyć klamką drzwi po jej wstawieniu...
- Taka mądra się zrobiłaś, aha! Ciekawe dlaczego wtedy nie mogłaś do mnie przyjechać i mnie uwolnić!
- Mówisz, jakbyś była tam co najmniej tydzień! Powtarzam ci, że skąd miałam wiedzieć, że zatrzasnęłaś się w kiblu, a po drugie byłam u ciotki w Brighton!
- To nie jest wytłumaczenie, ale wybaczam ci.
- Oh. Kiedy wyjdziesz łaskawie z toalety?
- Właśnie wychodzę - usłyszałam jak naciska na klamkę, ale nie wychodzi, w duszy już się zaczęłam śmiać, bo wiedziałam co się stało.
- No co jest?! - śmiałam się już na całego. - Przestań! Przyjeżdżaj do mnie i zrób to co mówiłaś przed chwilą!
- Już jadę - cały czas zanosiłam się śmiechem. Ale to moja w końcu przyjaciółka. Wzięłam szybko kluczyki od auta i od domu. Zamknęłam pośpiesznie dom i pojechałam do Van.
Na szczęście dom miała otwarty, więc weszłam bez problemu. Pewnie zamknęła się na górze, więc pognałam na pierwsze piętro. Bingo. Światło zapalone.
- Vanessa? - spytałam.
- Nie, Jezus Chrystus.
- Gdzie Patrick, bądź ty macie jakieś narzędzia?
- Zobacz w garażu - więc szybko pobiegłam do garażu, ale nic tam nie było, czym mogłabym 'uratować' Vanessę. Wróciłam do niej. - I co, masz? Pośpiesz się!
- Nie, nie mam nic.
- Cholera, pewnie Patrick wziął ze sobą, a on wyjechał na kilka dni!
- No to kilka dni posiedzisz sobie w kibelku. Zlew masz, więc z pragnienia nie umrzesz.
- Co za małpa wredna z ciebie! Zrób coś! Zadzwoń po kogoś! - przyszedł mi do głowy Harry, ale nie wiem czy Harry się na tym zna i czy w ogóle ma czas....
- Zadzwonię po Harrego - oznajmiłam Vanessie, na co ta się ucieszyła - usiadłam na schodach i wybrałam numer. Pip, pip, pip - odebrał.
- Cześć kochanie, coś się stało? - spytał ciepłym głosem, pewnie jest gdzieś na mieście wśród tłumu ludzi, a ja się zaraz właśnie wygłupię z koleżanką zamkniętą we własnym domu we własnym kiblu.
- Słuchaj Harry, znasz Vanessę, prawda?
- Jasne.
- Bo wiesz, ona... się... zatrzasnęła w toalecie i...
- Mam wam pomóc? Nie ma sprawy, kiedy i gdzie?
- Teraz, ulicę ci napiszę SMSem.
- OK, zaraz będę - rozłączył się, a ja mu wysłałam nazwę ulice oraz numer domu Vanessy. A może on gdzieś teraz szedł, po coś ważnego, czy coś ważnego załatwić? Nie no, świetnie..
- Zaraz będzie Harry - krzyknęłam.
- Dzięki Ci Boże, że są jeszcze tacy ludzie! Takich to ze świecą szukać - zaśmiałam się i zobaczyłam, że przyszła wiadomość. Nacisnęłam 'otwórz' i przeczytałam wiadomość:
[Harry] 《 Włściwie to macie narzędzia, czy mam skombinować? :) 》
[Lottie] 《 Pewnie, że nie mamy 》
I już nie odpisał, teraz musi kombinować z narzędziami, Harry się raczej na tym nie zna, bo w końcu jest bogaty, jak mu się coś zepsuje to dzwoni po fachowca i on mu naprawia. Czemu zadzwoniłam akurat po Harrego? Mogłam po każdego innego człowieka, ale ja akurat musiałam do niego, jasne!
No nic. Vanesse może wyciągnie.
Z zamyśleń wyrwał mnie głos przyjaciółki:
- Lottie! Ty poszłaś?! Czy co robisz?!
- Sorry zamyśliłam sie.
- Ja się nudzę!
- To po co zamykałaś się w łazience, skoro tylko ty w domu jesteś?
- Nie wiem - odparła.
- Aha - dalej siedziałam na schodach.Po około 15 minutach rozległ się w domu dźwięk dzwonka.
- Nareszcie! Ratunek - krzyknęła Vanessa, a ja zbiegłam po schodach i otworzyłam drzwi. Do pomieszczenia wpadło kilku chłopaków, których nie znałam.
- Cześć, Charlottie - przywitał się Harry jako pierwszy. - Przepraszam cię, że zabrałem chłopaków, ale oni mi pomogą i jak się wszyscy do studio spóźnimy to jakoś przejdzie...
- No tak! Ja zapomnialam, że wy przecież nagrywacie rano! Przepraszam was!
- To nie twoja wina, tak wyszło - uśmiechnął się. - A, poznaj chłopaków. Liam, Niall, Louis i Zayn.
- Z zespołu, tak - zapytałam, bo coś mi świtali, ale jednak nie bylam pewna. Harry pokręcił głową. - Ja jestem Lottie - posłałam im uśmiech i wyciągnęłam w kierunku Liama dłoń, a ten pocałowa ją z wierzchu i tak następni zrobili. Drobny gest, a tak miły.
- Ludzie - wrzasnęła moja przyjaciółka.
- Zapomniałam o niej!
- Chłopaki wzięli dwie skrzynki narzędzi i poszliśmy na piętro.
- Aż tyle tego potrzeba - spojrzałam na skrzynki wypełnione po brzegi.
- Pewnie - powiedział Niall. - Nie wiedzieliśmy jaki zamek akurat Vanessa ma w drzwiach, więc przygotowaliśmy się na wszystko - uśmiechnął się.

***Niall***

Uporaliśmy się z zamkiem i Vanessa rzuciła się nam na szyje i nam dziękowała. Następnie zaprosiła nas na ciasto, więc zeszliśmy na dół do salonu. Lottie o jej przyjaciółka wszystko przygotowały do poczęstunku i rozsiedliśmy się w salonie. Jakoś na początku nasza rozmowa się nie kleila, ale potem drążyliśmy tematy nieco inne:
- Wy się na to godzicie - Lottie spojrzala na nas po kolei.
- Nie do końca - zaczął Louis. - Uważamy, że jest dość nie fair sobec Mirandy, ale jeśli ma nam to pomóc...
- Ja uważam, że to totalnie głupi pomysł. Oszustwo to najgorsza rzecz. Ja długo tego ciągnąć nie będę, rozumiecie? Rozumiesz Harry? Dla mnie to jest CHORE.
- Masz rację - poparł ją Liam. - Mimo, że trwa to ze dwa dni, kończymy to. To bez sensu.
- No co wy! Nie - krzyknął wkurzony Harry.

_____________________________________________________________________

Wiem, wiem!!!!!! TAK DŁUGO CZEKALIŚCIE!
PRZEPRASZAM BARDO!
Byłam nad morzem i w ogóle, czasu nie było ; /
Przepraszam!
Za kilka dni będzie kolejny rozdział :)
I przepraszam, za jakiekolwiek błędy, bo piszę rozdział na telefonie.
~ Alex